Jak zginę z PKP…
Obudziłem się o tej 2 czy 3 w nocy i stwierdzam co następuje:
1. pociąg się nie porusza
…Wstaję, patrzę za okno …
2. o kurwa, Łódź-Widzew
3. Jeśli STOIMY na WIDZEWIE od jakiegoś czasu, to mam około 10 sekund na wyjście.
Staram się zachować resztki godności w oczach współpasażera i nie wyglądać na panicznie wybiegającego, zbieram rzeczy (książka, plecak i 4 torby), idę do drzwi, próbuję otworzyć – nie mogę. Drzwi do kolejnego wagonu – nie mogę (zablokowane, nie mam pojęcia czemu). Olśnienie: może próbowałem wysiąść ze złej strony pociągu; otwieram drzwi po drugiej – w tym momencie pociąg rusza :D.
Wysiadam :D.
„Gonię” (idąc) pociąg jeszcze 2 kroki i zatrzymuję na drzwiach rękę żeby je zamknąć(pociąg już jechał, więc wystarczyło trzymać rękę nieruchomo :P).
Nawet mnie nikt nie opierdolił, że wysiadam podczas jazdy :P (konduktor był w następnych drzwiach i – zdawałoby się – pilnował chyba właśnie by nikt nie zrobił tego, co zrobiłem)
W ciągu ostatniego roku miałem „niebywałą okazję” dwukrotnie wybrać się do Poznania pociągiem. O ile w wakacje nie miałem problemów, to w ferie (pierwsza jazda pociągiem od sześciu lat) było „OMG GDZIE MAM WYSIĄŚĆ ZASZRONIONE OKNA NIC NIE WIDZĘ”. Szacun dla ludzi, którzy regularnie korzystają z PKP i potrafią wysiąść na właściwym peronie znając tylko godzinę teoretycznego przyjazdu i czas opóźnienia.
Szacun to owszem, ale dla osób które potrafią się ogolić w jadącym pociągu. Widziałem takich agentów parę razy. Jeden z nich nawet się nie zaciął :P
Jak wiem, o której pociąg ma być, to nie ma większego problemu. Opóźnienia nie znam praktycznie nigdy, ale zwykle go nie ma.
Gorzej, jak nie mam pojęcia, o której dojadę/która jest/gdzie jestem. Tory kolejowe są tak prowadzone, że ze szczerej puszczy potrafią nagle wpaść w środek miasta, a taki dworzec, jak Łódź Widzew to już w ogóle pojawia się znikąd i równie szybko cywilizacja znika. Łatwo go przegapić, kiedyś mi się pewnie uda. Chociaż go remontują i ma być większy…
Gratulacje – to jedyne, co mogę napisać :)